Czy gotowanie to trudna sztuka?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie z dwóch powodów... Po pierwsze, gotuję od kiedy pamiętam, więc w dorosłe życie wkroczyłam już z maleńkim zasobem nawyków, które bardzo ułatwiają pracę w kuchni; po drugie, nie jestem w tym całym gotowaniu jakaś szczególnie dobra. Ja po prostu szczerze lubię gotować... i jeść. Na pewno, jak to
z każdą sztuką bywa, gotowanie to przekrój trudności, ale naprawdę nie potrzeba wiele, aby czerpać z pichcenia nieopisaną przyjemność.
Jak gotować, by nie zwariować?
Na luzie, na spokojnie. Najlepiej wygonić wszystkich z kuchni, włączyć ulubioną muzykę i potraktować zagniatanie ciasta, krojenie i mieszanie jak odprężający proces twórczy. A jeśli nam nie idzie, rzucić wszystko, wyjść do restauracji, zamówić coś na wynos albo odmrozić resztki z zeszłego czwartku. Ważne, żeby mieć z tego wszystkiego radochę, nie zniechęcać się drobnostkami i nie wymagać od siebie nadludzkich umiejętności. Perfekcjonizm to chyba najprostsza droga, do znienawidzenia garów w trybie natychmiastowym, czego prawdopodobną konsekwencją może być omijanie kuchni szerokim łukiem.
Stare powiedzenie mówi, że można trafić przez żołądek do serca - czy jest to wg Ciebie możliwe?
Oczywiście! Zgadzam się z tym powiedzeniem w 100%! Karmienie ludzi to niezła frajda i jeden z piękniejszych sposobów okazywania miłości. To szalenie miłe, kiedy ktoś coś dla nas przygotuje - upiecze ulubione ciasteczka, wciśnie do torby zdrowe przekąski i pamięta, że nie lubimy oliwek. Ale co najważniejsze, gotowanie daje niesamowitą satysfakcję. Gdy coś wyjdzie z pieca, piękne i pyszne do tego, sami z siebie jesteśmy dumni. Można więc powiedzieć, że i do własnego serca da się trafić przez żołądek i każdemu polecam takie podróże :)
Jesteś autorką bloga Wilkuchnia.pl - misją, którą przyświecała Ci podczas przygotowywania tego projektu, było stworzenie 'najprostszej kuchni świata' - udało się?
Ponoć wszystkie dobre pomysły biorą się z lenistwa - przynajmniej tak było z blogiem. Wiem, że tytułowanie swojego projektu 'najprostszym blogiem kulinarnym świata' brzmi trochę górnolotnie, ale w tym wszystkim chodzi o jedno: aby zachęcić ludzi do gotowania. Uważam, że takie miejsce w sieci jest szalenie potrzebne. Są czytelnicy, którzy cenią sobie wyrafinowane, skomplikowane przepisy z wykorzystaniem nietypowych technik i składników z całego świata, i to jest fantastyczne! Ale są też zabiegane mamy, studenci mieszkający pierwszy raz na swoim, początkujący w kuchni i ci, którzy mimo braku czasu chcą zdrowo gotować dla siebie i rodziny. Z moich rozmów z czytelnikami wynika, że właśnie takie osoby trafiają na bloga i zakochują się w prostych przepisach. To dla mnie ogromny sukces!
Na czym polega sekret 'łatwej' kuchni?
Myślę, że przede wszystkim na zbudowaniu porządnej bazy. Jest mnóstwo przepisów ,,jednoskładnikowych’’, które warto mieć w swoim repertuarze: dobrze wypieczone ziemniaki, odpowiednio wysmażone mięso, porządnie ugrillowane warzywa - to już 90% kulinarnego sukcesu. Warto też eksperymentować z przyprawami - potrafią w kilka sekund zupełnie zmienić zwykłe danie w prawdziwe arcydzieło. Fajnie mieć też w rękawie kilka sprawdzonych sosów i dodatków, które ożywią nam każdą sałatkę czy z pozoru nudne warzywa na parze. Warto poznać swoje ulubione kombinacje składników np. awokado + limonka (do sałatki, do sosu, nawet w ramach deseru!), czekolada + kwaśne owoce, szpinak + czosnek, czosnek + miód, łosoś + koperek, można tak wymieniać bez końca. Polecam ustalić swoją bazę idealną i potem już tylko bawić się gotowaniem.
Czy gotowania można się nauczyć? A może trzeba się z tym urodzić?
Uważam, że absolutnie każdy może się nauczyć gotować. Nie wszyscy skończą w finale Master Chefa, ale zdecydowanie zbyt często spotykam ludzi, którzy spisali się na straty bo mają złe doświadczenia z gotowaniem lub od małego wmawia się im, że mają do tego dwie lewe ręce. Z pewnością bycie najlepszym wymaga naturalnego talentu, można się urodzić z wyostrzonymi zmysłami, naturalną zdolnością do komponowania składników czy ponadprzeciętnym zmysłem estetyki ale smaczne, codzienne gotowanie jest osiągalne dla każdego. Większość technik to kwestia wprawy, trzeba upiec niejeden zakalec, spalić kilka naleśników i zaliczyć wiele kulinarnych wpadek, żeby czuć się w kuchni swobodnie. Niektórzy zaczynają gotować jako małe szkraby, więc może się wydawać, że mają do tego naturalny dryg. Pamiętajmy, że wszystko da się nadrobić, wystarczy trochę chęci i praktyki.
'Wilk Kuchnię' charakteryzuje minimalna ilość składników używanych do przygotowania potraw - im mniej tym lepiej?
Minimalizacja składników ma mnóstwo zalet. Zawsze ciągnęło mnie do kulinarnej prostoty, z czasem zauważyłam, że moje ulubione przepisy mają ten sam mianownik. Przy korzystaniu z gotowych receptur, zwykle wyrzucałam z nich połowę składników. Kiedy odtwarzałam jakieś danie, zastanawiałam się nad tym jak to zrobić najprościej. Ograniczenie się do 7 składników było jedną z najlepszych blogowych decyzji, bo to mój osobisty agregat kreatywności. Chyba nigdy nie znudzi mi się upraszczanie przepisów, codziennie na nowo zachwycam się prostotą w kuchni. No bo jak się nie zachwycać faktem, że po zmieszaniu 3 składników w 15 minut mamy blachę zabójczo pachnących, zdrowych ciastek? Albo tym, że 4 wymieszane składniki wrzucone do pieca po 30 minutach zmienią się w pożywny, pyszny obiad dla całej rodziny? Mała ilość składników bardzo zachęca mnie do gotowania. Przede wszystkim dlatego, że nie odstrasza i nie przytłacza. Cóż poradzę, że denerwuje mnie wycieczka do sklepu po 20 produktów niezbędnych do upichcenia jednego dania? Muszę przyznać, że nie znoszę marnowania jedzenia, więc lista składników w wersji mini sprawdza się też w tym kontekście. Nie zmniejszam jednak liczby składników za wszelką cenę - jeśli coś jest w przepisie potrzebne, to bezdyskusyjnie zostaje. Przede wszystkim, ma być smacznie i praktycznie.
'Siódemka', to magiczna liczba na Twoim blogu. To właśnie z siedmiu składników najczęściej tworzysz swoje kulinarne dzieła. Czy taka ilość produktów użytych do przygotowania posiłków, potrafi zaspokoić tradycyjne gusta polskiej rodziny?
Wydaje mi się, że gusta Polaków cały czas się zmieniają, zwłaszcza teraz, kiedy mamy dostęp do rarytasów i smaków z całego świata. Amatorzy tradycyjnej, polskiej kuchni na pewno mają swoje sprawdzone przepisy z dziada pradziada, z którymi absolutnie nie chcę konkurować :). Przyznam, że większość moich przepisów skupia się jednak na zdrowszej diecie, alternatywach, które można z powodzeniem włączyć do codziennego jadłospisu. To dla mnie kolejne wyzwanie: zdrowsze wersje słodkości, ciekawe odsłony warzyw i owoców, dania bez glutenu, bez nabiału czy jajek. Widzę, że wiele moich czytelniczek nie tylko dba o zdrowie i zbilansowaną dietę, ale zmaga się z dolegliwościami typu hashimoto, nietolerancje czy alergie pokarmowe. Co prawda dużo trudnej upraszczać zdrowe przepisy, ale dla mnie to niesamowita satysfakcja i radość, że mogę choć w znikomym stopniu pomóc czytelnikom dążyć do zdrowia. Sama staram się zachować balans i mimo że na co dzień jem dość rozsądnie, większe łasuchy znajdą też na blogu przepisy na kilkuskładnikowe fastfoody czy słodkości, które przygotowuję od święta :).
Na swoim blogu przedstawiasz ciekawe sposoby na ułatwienie gotowania. Poproszę o extra trik dedykowany czytelnikom blok(g) u w Piwnicy Bassement!
Trzymajcie się mocno, oto jeden z moich najlepszych patentów: proszę zawsze zwracać uwagę na TEMPERATURĘ składników. Poważnie! Ile dań musiałam skopać, żeby wreszcie się tego nauczyć! Ignorowałam ten aspekt przygotowań bardzo długo, aż w końcu z pokorą zaczęłam stosować się do wszystkich instrukcji dotyczących temperatury składników i voilà - zupełnie inny efekt. Mięso przed smażeniem powinno być w temperaturze pokojowej (zwłaszcza wołowina), twaróg czy masło do ucierania z cukrem muszą być miękkie, do hummusu lub kruchego ciasta woda - tylko zimna, mleko do ciasta podgrzane do temperatury ciała, bo gorące zamorduje nam drożdże i nic nie wyrośnie… Mam nadzieję, że chociaż jednemu sceptycznemu kucharzowi się przyda :).
Który przepis jest najpopularniejszy wśród Twoich czytelników?
Przytoczę dwa dość skrajne przykłady: pierwszy to batoniki bounty z kaszy jaglanej. W życiu bym się nie spodziewała takiego zainteresowania! Zrobiłam je przypadkiem, bo lubię mieć w domu zdrowe słodkości do podgryzania w trakcie zabieganego tygodnia. Ten przepis otworzył mi oczy na potrzeby czytelników: niby mamy tę całą fit rewolucję, półki sklepowe uginają się od ,,odchudzonych’’ produktów, a okazuje się, że nadal szukamy zdrowia i prostoty. Zmotywowało mnie to do tego, żeby skupić się na pełnowartościowych składnikach i to z nich tworzyć przepisy dla ludzi, którzy nie chcą lub po prostu nie mogą sięgać po klasyczne słodkości czy przekąski. Staram się nie używać słodzików, bezglutenowych miksów czy niskokalorycznych syropów (choć nie widzę w tym oczywiście nic złego!). Cukier zastępuję miodem, ksylitolem, bananami, daktylami albo syropem klonowym. Lubię korzystać z kasz, sezonowych owoców i dodawać warzywa do słodkich wypieków (krem z batatów, brownie z fasoli czy świąteczny piernik z buraczkami). Drugim przykładem jest ciasto dakłas - jako dumna bydgoszczanka uwielbiam wszelkie wypieki cukierni Sowa i właśnie tam jadłam ten tort bezowy po raz pierwszy. Po publikacji przepisu, dostałam wiele wiadomości ze słowami uznania - to spektakularne ciacho jest bardzo proste do wykonania, nawet dla powątpiewających w swoje umiejętności :). Jeśli szukacie idealnego ciasta na wszelkie imprezy to nie ma lepszego wyboru, ale ostrzegam, że rodzina będzie się go potem domagać na każdą okazję!
______________________________________________________________________________
A Wy Sąsiedzi, lubicie przepisy proste, składające się z kilku składników czy wolicie te 'na bogato'? Dajcie znać, jestem bardzo ciekawa!
0 komentarze:
Prześlij komentarz